Prościutka fabuła tego filmu, zanurzona w leniwej, sielankowej atmosferze Toskanii, tak gęstej, że niemal można by ją było kroić nożem, urzekają tak bardzo, że do „Ukrytych pragnień” nie sposób nie wracać co jakiś czas. Wszystko tam aż kipi od słodyczy i sytości, od jedzenia, wina, namiętności, gorąca, miłości, urody, pięknych krajobrazów, zapachów.
Rola Liv Tyler jest dla mnie objawieniem – czysta, niewinna, ale charakterna dziewczyna w jej wykonaniu, to po prostu mistrzostwo. Wydaje mi się, że w „Ukrytych pragnieniach” udało się wydobyć całe naturalne piękno tej aktorki – dziewczęcą urodę, niesamowitą świeżość. Piękne zbliżenia twarzy Lucy. Niemalże możemy czytać w myślach tej dziewczyny, czytać podskórnie jej emocje i pragnienia. Jest to piękne, zmysłowe doznanie, dlatego też uważam, że postać Lucy oraz obecność urody i kunsztu Tyler w tym filmie, to jego spójna i największa siła. Dobra rola Ironsa, jakoś tak ciekawie dopełniają się z główną bohaterką. Jest to opowieść o poszukiwaniach, oraz filmowy hołd złożony młodości, witalności, urodzie. Trudno jest o „Ukrytych pragnieniach” pisać, trzeba je po prostu zobaczyć. Dla mnie, za każdym razem, gdy je oglądam, z ekranu aż bije ciepło, słodycz, świeżość, urok.
Dziwi mnie jednak (chociaż w naszym kraju chyba nie powinno mnie to już dziwić), że tak śmiesznie przetłumaczono tytuł. Doktorem anglistyki nie jestem, ale „Steling beauty” to znaczy chyba „kradzież piękna”? Rozumiem, że inaczej brzmi to lepiej, dźwięczniej, jednak złe tłumaczenie zawęża nieco interpretację. Dla mnie tytuł oryginalny niezwykle pasuje do sensu filmu – Lucy przywiozła do Toskanii piękno i młodość, a każdy z mieszkańców domu, bardziej lub mnie świadomie, ograbiał ją z tego piękna. „Ograbiał” – może złe słowo, ale z pewnością czerpał – pozytywnie czy negatywnie? Jak mnie dla mnie Lucy nic nie straciła (no, prawie nic...), więc chyba tytuł bardzo płynnie uzupełnia nieskomplikowaną fabułę. Nie ma więc powodu do niepokoju.
Polecam wszystkim, jestem absolutnie oczarowana.
Trafiłaś w sedno moim zdaniem. Niesamowicie przyjemny i piękny film. Ścieżka dźwiękowa jak dla mnie mistrzowsko dobrana, dawno film nie wprowadził mnie w tak błogi nastrój. Polecam.
Świetna recenzja oraz interpretacja filmu. Masz rację, polski tytuł nie pasuje aż tak jak angielski, jednak poniekąd jakiś tam sens ma. Jak piszesz - największym atutem filmu jest cudowna Liv, ze swoją świeżą, dziewczęcą i niewinną urodą. Nie można oderwać od niej wzroku. Jej postać pochłania widza tak samo jak piękna Toskania.