Film ciągle opowiada o seksie, ale brakuje tu pewnej magii, takiej otoczki wokół tego seksu. Bohaterowie nagminnie o nim mówią, bądź uprawiają, traktując go jako najważniejszą rzecz w życiu, jako coś, co stanowi o ich istnieniu. Jest to dosyć denerwujące, gdyż normalny człowiek ma w życiu ambitniejsze cele niż ciągły seks. Rola Liv Tyler jak najbardziej mi się podobała, lubię ją w rolach uroczych, niewinnych dziewcząt i jak dla mnie to ona ratuje cały film, miło się na nią patrzy.
Wydaje mi się, że ciągłe rozmowy o seksie wynikają z trybu życia, jaki prowadzą bohaterowie. Dobrze to ujął Irons w jednej scenie: "Tutaj możemy mówić tylko o sobie". Wszyscy tworzą taką małą społeczność, są trochę odcięci od świata zewnętrznego, więc tematy o ludziach, ich emocjach i przeżyciach (psychicznych i fizycznych) otrzymują w tej włoskiej sielskiej okolicy status priorytetowych i wychodzą na pierwszy plan. Każdy się w tym filmie uzewnętrznia i to jest wspaniałe, bo pokazuje sens bycia człowiekiem. Nieważne są codzienne błahostki, o których rozmawia się w tym "normalnym" świecie. W "Ukrytych pragnieniach" Italia zdziera z ludzi tą warstwę "normalności" i pokazuje to, co jest w nich ukryte bardzo głęboko. Takie są moje odczucia.