Dla mnie też plusem tego filmu była wspaniała scenografia oraz klimatyczny nastrój nocnego miasta, jednak już sama historia trochę mdła, za bardzo melodramatyczna. Tutaj podobnie jak w Zmysłach mam coś w rodzaju zakwestionowania wzorców romantycznej miłości, której tym razem ofiarą bada główny bohater.
Dla Viscontiego mężczyzna i jego świat był niezwykle ważny - ukazywał jak kultura, religia i społeczeństwa zamyka go w gorsecie fantazmatów, z którymi nie do końca potrafi sobie poradzić. Ukazując portrety mężczyzn (Lampart, Ludwig, Zmierzch bogów ) reżyser ukazywał ułomność kultury europejskiej i jej hierarchicznego porządku - nie bez znaczenia był tu też pewnie jego homoseksualizm, który pozwolił na odmienną percepcję romantycznych ideałów, jakimi do dzisiaj karmi się kultura, sztuka i społeczeństwo. Dla mnie ten film jest bardzo podobny do Zmysłów - bo rzuca wyzwanie naszemu prostemu pojmowaniu miłości - takiemu światu romantycznych komedii, gdzie tworzy się iluzoryczne wzorce jakie trudno odnaleźć w rzeczywistości. Nie warto być sentymentalnym - zwłaszcza w przypadku mężczyzn ,a miłość wymaga walki i każdy z nas jest stworzony do innego rodzaju miłości czy związku. Uważam, ze takich przemyśleń brakuje we współczesnym kinie - warto dlatego sięgać po takie filmy nawet jeśli fabularnie lub wizualnie mogą w pewnych aspektach być mało zjadliwe dla wielu osób.